recenzja
Ekoceutyki Bandi - czy warto włączyć je do pielęgnacji?
2/17/2019Od pewnego czasu moja cera ma kompletny rozjazd. Zmniejszona odporność, pogoda, odstawienie leków, nowa suplementacja i dieta. Skóra ewidentnie nie była gotowa na tyle strzałów, dlatego też poświęcam jej dużo uwagi i funduję produkty, dzięki którym między nami znów zapanuje zgoda. Czy ekoceutyki Bandi przyczyniły się do poprawy cery?
Kilka miesięcy temu, kiedy szukałam produktów, które zasilą łazienkowe szeregi, trafiłam na ekoceutyki Bandi. Dodatkową marchewką była eko torba, która ostatecznie przekonała mnie do zakupu dwóch kosmetyków. Absurd, wiem, ale uwielbiam torby i nie będę próbować z tym walczyć!
Skusiłam się na krem pod oczy oraz peeling. Mają przyzwoite ceny i wiedziałam, że na tego typu produktach po prostu się nie przejadę.
Dlaczego postawiłam na ekoceutyki zamiast kosmetyki z ich standardowej linii? Z ciekawości!
Bandi nie kojarzy mi się z naturą i choć bardzo cenię ich asortyment, o to zwyczajnie ich nie podejrzewałam.
Linia ekoceutyków powstała z szacunku do natury oraz chęci zapewnienia profesjonalnej, bezpiecznej pielęgnacji dla cer wrażliwych. Produkty są hipoalergiczne, nie posiadają substancji zapachowych ani barwników.
W linii jest jedynie 5 produktów, które dzięki swoim składnikom chronią, pielęgnują i wzmacniają. Są bezpieczne dla kobiet w ciąży.
Mnie to zaintrygowało i choć nie mam obsesji stosowania eko produktów, musiałam je mieć.
Oba produkty chwilę odleżały, ale czy warto było na nie czekać?
Rewitalizujący krem pod oczy
Na skórę wokół oczu nie mogę narzekać. Moja powieka jest dość tłusta, cała cera również, dlatego nie używam ciężkich kremów. Te lekkie też mogą być bogate, więc najważniejszy jest dla mnie efekt końcowy.
A krem Bandi faktycznie jest mega lekki! Ale to nie znaczy, że nie jest wydajny. Wręcz przeciwnie. Używam go minimum dwa razy dziennie rano i wieczorem, a po dwóch miesiącach mam ponad połowę opakowania.
Krem ma rozjaśniać cienie, nawilżać i rewitalizować. Stymulować odnowę komórkową i wzmacniać barierę naskórka.
Wśród składników aktywnych są:
-algi fucus vesiculosus
-bioferment z bambusa
-kompleks mikrobiomowy
-bakuchiol
Poza drobnymi zmarszczkami od pewnego czasu borykam się z workami pod oczami. Nie niweluje ich nawet mocna poranna kawa. Wiem, z czego się biorą. Od dawna źle śpię, obecne mieszkanie cały czas wychodzi na zacienioną stronę. Ogólne długotrwałe zmęczenie i stres odbijają się niestety na mojej cerze. Dlatego staram się regularnie nawilżać skórę wokół oczu oraz niwelować opuchliznę płatkami pod oczy.
Bardzo podoba mi się to, że krem szybko się wchłania. Ma miłą konsystencję, która nie jest lejąca. Co prawda wolałabym, żeby był w tubce, ale nie narzekam, szybko przyzwyczaiłam się do słoika i wierzę, że to lepszy materiał niż plastik.
Krem pod oczy, choć szybko wnika w skórę, zostawia długotrwały efekt. Dobrze też pracuje z podkładem czy korektorem. Nie roluje się, a skóra wokół oczu jest napięta, miękka i bardzo przyjemna.
Czy jest wart 80zł? Nie. Jest naprawdę przyjemny, ale jego działanie niczym nie wyróżnia się spośród o wiele tańszych kremów. Wiem, że dla osób o bardzo suchej skórze nie wystarcza.
Cieszę się, że go mam, efekt używania jest bardzo poprawny, ale nie wyrywa z butów.
A jak spisuje się peeling?
Trójaktywny peeling do twarzy
Kiedy pokazałam peeling na stories, otrzymałam sporo pytań, jaki ma zdzierak, czy jest fajny. Pora na podsumowanie, bo musiałam się trochę do niego przekonać.
Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia i używałam go trochę inaczej niż zaleca producent.
Uwielbiam peelingi enzymatyczne i już dawno temu odstawiłam wszelkie zdzieraki. Jednak tego byłam bardzo ciekawa, dlatego postanowiłam zaryzykować.
Lubię mocne, wyraziste zdzieraki, zarówno do ciała, jak i twarzy.
Bardzo się zdziwiłam, kiedy otworzyłam opakowanie, a w środku zobaczyłam lejącą konsystencję. Myślałam, że jest przeterminowany!
Peeling zawiera między innymi:
-biodegradowalne drobinki
-bioferment z bambusa
-bioferment z kukurydzy
-kawior limonkowy
-masło shea
-matcha
-skrobię ryżowa
Najczęściej używam peelingu tradycyjnie, bez pozostawiania go na kilka minut. Takie zastosowanie przypadło mi do gustu i muszę przyznać, że te niepozorne zdzieraki są bardzo efektowne!
Produkt bardzo fajnie oczyszcza i wygładza skórę. Nieźle oczyszcza pory, na pewno jest fajnym wstępem. Gdyby wcześniej zrobić parówkę, poradziłby sobie jeszcze lepiej.
Peeling pozostawia delikatny film, jednak nie wpływa on na przyjmowanie maski. Można go też używać rano, dzięki temu skóra już od początku dnia jest promienna, naprężona, a makijaż wygląda lepiej. Wyczuwalny jest nawilżacz, pewnie masło shea, które trochę spaja produkt do skóry.
Peeling kupiłabym ponownie. Kosztuje 50zł, ale jest bardzo przyjemny i wydajny. To trochę połączenie tradycyjnego zdzieraka z peelingiem enzymatycznym. Mnie bardziej odpowiada forma używania instant, ze względu na tę ciekłą konsystencję.
Osoby, które jak ja lubią mocne zdzieranie, niech się go nie boją. Wydaje się, że drobinek jest niewiele, ale naprawdę są niepozorne!
Jestem ciekawa, jak sprawdzi się na suchej skórze, ale podejrzewam, że może pozytywnie zaskoczyć ze względu na film, który pozostawia.
Podsumowując, peeling jest naprawdę godny uwagi. Podoba mi się też różnorodna forma używania produktu. Oczywiście na pewno lepiej by było stosować tak, jak zaleca producent, ale mój patent też daje bardzo fajny efekt.
Krem jest poprawny, bardzo dobry, ale nie wyrywa z butów. Nie wyróżnia się niczym spośród innych kremów pod oczy.
Do peelingu chętnie wrócę, natomiast kremu nie kupię ponownie.
Znacie ekoceutyki Bandi? A może macie inne ulubione peelingi i kremy pod oczy?
Skomentuj
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Będę wdzięczna za powstrzymanie się od wulgaryzmów i złośliwości.
Proszę też nie reklamować swoich rozdań i blogów.
W wolnych chwilach odwiedzam swoich czytelników :)