balsam do ciała
krem do twarzy
recenzja
Dermokosmetyki Synchroline w letniej pielęgnacji
8/08/2018Przyjęło się, że podczas kąpieli słonecznych oraz po nich stosujemy specjalnie przeznaczone do tego produkty. Zazwyczaj z dopiskiem "sun". Niestety często są one niedopasowane do potrzeb skóry. Znalazłam kosmetyki, które oprócz ochrony słonecznej dbają także o mieszaną cerę i wpływają na jędrność skóry. Mowa o Synchroline.
Miałam to szczęście, że mogłam poznać Synchroline, bo dzięki temu poznałam świetny produkt do mieszanej cery oraz produkt do ciała, który radzi sobie z odżywieniem i poprawą jędrności skóry.
Synchroline to marka, która w swoim asortymencie ma produkty rozwiązujące większość najpopularniejszych problemów skóry. Szukałam kosmetyków na okres wiosenno-letni, dlatego zależało mi na pielęgnacji całego ciała.
Za każdym razem ubolewam nad tym, że do tej pory produkty do pielęgnacji cery mieszanej z filtrem to rzadkość. Te, które chronią przed promieniami słonecznymi zazwyczaj są przeznaczone do stosowania podczas opalania, a przecież wiele z nas latem po prostu rezygnuje z makijażu i potrzebuje pielęgnacji i codziennej ochrony w jednym.
Cera to jedno, ale skóra na całym ciele również dostaje w kość! W Warszawie temat opalania mnie omija, ale na rodzinnych mazurach do bólu korzystam z dobrodziejstw natury i bliskości jezior. A później już tylko płacz, że skóra jest sucha i po urlopie muszę włożyć dwa razy tyle czasu na regenerację.
Na moją skórę drogeryjne kosmetyki po opalaniu nie działają. Muszę się wspierać ciężkim masłem shea lub innymi tego typu preparatami, a przy 30 stopniach w cieniu najchętniej nałożyłabym na ciało jedynie lód.
Podczas tegorocznego urlopu jak nigdy doceniłam dermokosmetyki! Z Synchroline na czele, bo trzyma moją skórę w ryzach! Jak się spisały Aknicare Sun i Terproline Body?
Na upały emulsja
W lecie najlepszy jest umiar. To nie dotyczy wyłącznie makijażu, ale też codziennej pielęgnacji. Z moją cerą cały rok staram się używać lekkich kremów lub żel-kremów, ale podczas upałów nawet to czasami jest za dużo! Dlatego nie lubię kremów do opalania twarzy, bo zazwyczaj są ciężkie i w dodatku lubią zapychać.
Dlatego polubiłam się z Aknicare sun SPF30, bo oprócz tego, że jest lekki, ma właściwości przeciwbakteryjne, szczególnie zalecane cerom mieszanym ze skłonnością do pojawiania się niedoskonałości. Dodatkowo delikatnie nawilża i matuje skórę. A jak jest w praktyce?
Najbardziej obawiałam się tego, że podkład będzie tańczył na kremie, a tłusta powłoka w mig zamieni makijaż w breję. Szczęśliwie okazało się, że to kolejny ulubieniec do cery mieszanej. W dodatku z ochrona przeciwsłoneczną, dlatego wiedziałam, że latem będzie chętnie używany podczas wyjazdów na plażę.
Krem nie zapycha, a to dla mnie najważniejsze. W dodatku zauważyłam, że wszelkie niedoskonałości goją się szybciej. Skóra utrzymuje kilkugodzinny mat. Nie widzę, aby powodował podrażnienia. Wręcz przeciwnie, fajnie współpracuje z moją cerą, nieco niweluje skłonność do wyprysków.
Podczas urlopu testowałam ochronę przeciwsłoneczną i szczerze mówiąc twarz to najmniej opalona część ciała. Wyglądam wręcz komicznie!
Emulsję można stosować kilka razy dziennie na umytą twarz. Zapach nie urzeka. W zasadzie go nie ma. Jest dość apteczny, specyficzny, ale krem ma działać jak należy, a nie wygrywać konkursy zapachowe. Bardzo dobrze się wchłania i rozsmarowuje. Dodatkowo jest bardzo wydajny. Stosuję go na dzień, a w weekendy kilka razy dziennie od około 2 miesięcy i jeszcze nie czuję, żeby się kończył. Zazwyczaj krem starcza mi na ok. 3 miesiące, więc jest to standardowe zużywanie produktu.
Zdecydowanie wrócę do niego w kolejnym sezonie, a może nawet jeszcze w tym roku, bo przecież krem z filtrem powinno się stosować cały rok bez względu na porę roku.
Najważniejsze, że nie jest ciężki i zapychający, bo cera mieszana nie potrzebuje dodatkowego obciążenia latem.
A co z pielęgnacją całego ciała?
Sprężysta skóra po opalaniu
Urlop zazwyczaj spędzam nad morzem i jeziorem. Po całodziennym plażowaniu widzę, że skóra potrzebuje opatrunku. Tu trzeba działać intensywnie, bez żadnego pitu pitu. Krem do opalania z filtrem to jedno, ale późniejsza regeneracja skóry jest równie ważna. Po kąpieli mam wrażenie, że jestem jaszczurką, bo cała skóra jest napięta i bardzo wrażliwa.
Nie uśmiecha mi się używanie ciężkich produktów, które jedynie sprawią, że będę się topić jak masło, a kosmetyk wchłonie się w pościel i ubranie. Potrzebowałam czegoś lekkiego, a ratunek znalazłam wśród dermokosmetyków!
Jednym z nich jest ujędrniający krem do ciała Terproline Body. Można go stosować na całe ciało - od łydek aż po szyję - co jest jego ogromną zaletą!
Zdawałoby się, że to taki zwykły balsam, jakich wiele. Ale ten mogą stosować kobiety przed i po zabiegu liposukcji czy operacjach plastycznych brzucha lub piersi. Zadaniem produktu jest przywrócenie odpowiedniej sprężystości i nawilżenia skóry. Dodatkowo odbudowuje stan skóry po oparzeniach lub radioterapii.
Po zbyt długim przebywaniu na słońcu, balsam był w sam raz dla mnie! Kosmetyk stosowałam kilka razy dziennie na wybrane partie ciała. Niestety nie jest zbyt wydajny, jeśli do posmarowania mamy całe ciało, a czasami też mi się to zdarzało. Najlepiej działa i wchłania się, kiedy aplikujemy produkt na wilgotną skórę.
Balsam dobrze się rozsmarowuje. Jak dla mnie nie ma zapachu, a jeśli już jakoś go można określić, to nieco przypomina maść. Jednak podobnie, jak w przypadku emulsji do twarzy, cieszy mnie efekt stosowania.
Skóra faktycznie jest bardziej napięta i miękka. Czuję, że krytyczne części ciała, jak brzuch, uda i pośladki po aplikacji balsamu są wygładzone i bardziej sprężyste. Jednak aby zauważyć prawdziwy efekt, potrzebowałabym dłuższej kuracji, a właściwie włączenie kosmetyku na stałe. Tubka 250ml nie wystarcza na zbyt długo, pomimo tego, że produkt dobrze się wchłania.
Nie jest to bardzo gęsta konsystencja, dlatego też na początku ciężko mi było wyliczyć, ile kosmetyku potrzebuję do aplikacji.
Mimo to balsam faktycznie pomógł mi zregenerować skórę po zbyt intensywnym opalaniu, choć na urlop zabrałam ze sobą już końcówkę kosmetyku.
Jedno wiem na pewno, bardziej doceniam dermokosmetyki nie tylko w codziennej pielęgnacji, ale przede wszystkim ochronie przed słońcem oraz po opalaniu. Produkty Synchroline nie podrażniły mi skóry, nie zapchały ani nie pogorszyły jej stanu. Są bez zapachu, dlatego nie ma mowy o tym, aby woń kosmetyku nie trafiła w czyjś gust. Wyglądają bardzo niepozornie, opakowania są niezbyt atrakcyjne, jednak drzemie w nich prawdziwa moc! Dostępne są stacjonarnie oraz online, również w popularnych aptekach, a ceny nie odbiegają od standardowej kwoty, jaką trzeba wydać na dermokosmetyki.
Znacie te produkty? Używacie dermokosmetyków latem?
Skomentuj
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Będę wdzięczna za powstrzymanie się od wulgaryzmów i złośliwości.
Proszę też nie reklamować swoich rozdań i blogów.
W wolnych chwilach odwiedzam swoich czytelników :)