pielęgnacja
3 kosmetyki, które zastępuję innymi produktami
8/19/2018Moja szafa składa się z "nie mam się w co ubrać" oraz "kosmetyków na zapas". Od pewnego czasu denerwuje mnie nadmiar rzeczy i mieszkanie z mnóstwem piętrzących się przedmiotów. Dlatego też przestałam kupować kosmetyki, których używam sporadycznie i zastąpiłam je innymi produktami. Oto 3 produkty, których nie potrzebuję, bo zastępuję je innymi!
Nie chcę dać się zwariować. Kilka razy kupiłam coś, co było nowością, istnym must have. Jak się to skończyło? W koszu, bo albo był to bubel, albo zapomniałam o produkcie i przypominałam sobie po terminie ważności.
Na szczęście szybko sobie z tym poradziłam. Zrezygnowałam z nich i zastąpiłam rozwiązaniami, które miałam w domu. Tych kosmetyków na pewno nie kupię!
Peeling i maseczka do ust
Kwestię fajnego zdzieraka jestem w stanie zrozumieć, ale maseczka to dla mnie wyłącznie gadżet. Z doświadczenia wiem, że do regeneracji ust nie wystarczy żelowy płatek, a naprawdę indywidualne podejście. W końcu wszystko zostawiamy na szklance, jedzeniu lub po prostu zlizujemy.
Usta muszę ratować stosunkowo często. Kiedyś na ustach liczył się kolor, teraz kobiety są o wiele bardziej świadome i wymagające, dlatego zwracają też uwagę na trwałość. W życiu nie ma nic za darmo, dlatego jeśli chcemy, aby szminka wytrzymała na ustach wiele godzin, w większości przypadków musimy liczyć się z przesuszeniem warg.
Jak sobie radzę w takiej sytuacji?
Peeling zastąpiłam... szczoteczką do zębów. Po myciu zębów oczyszczam i wyparzam szczoteczkę. Następnie okrężnymi ruchami masuję usta.
Inną metodą jest domowy peeling. Cukier i oliwa, cukier i miód, albo po prostu cukier z wodą potrafią zdziałać to samo, co często drogi peeling.
Zamiast maski do ust stosuję treściwy balsam do ust. Od lat sprawdza się u mnie apteczna Tisane oraz masełko Nivea. Kiedy wargi są mocno zmasakrowane, rezygnuję z kryzysowych szminek. Stawiam na nawilżające szminki lub po prostu balsamy do ust. Na noc, po peelingu grubo nakładam wspomniane produkty. Poprawa jest widoczna już po jednej nocy, ale do pełnej regeneracji musimy się trochę przyłożyć.
Mam też sposób na inne części ciała!
Maski do stóp i dłoni
Ilekroć kupowałam maskę do stóp lub dłoni, po 5 minutach przeklinałam swój cudowny pomysł. Po 30 minutach zapominałam o tym, że ją miałam.
Unieruchomione dłonie i stopy to idealna okazja, żeby właśnie wtedy skończyło się pranie, makaron wzywał do wyłowienia z wody, albo do telefonu od mamy. A przecież szkoda zmyć produkt, który kupiło się specjalnie na ten dzień domowego SPA, kiedy miałyśmy mieć święty spokój.
Dlatego też znalazłam mniej kosztowny, a równie efektowny sposób na porządne nawilżenie dłoni i stóp. Zamiast osobnych masek używam produktów, które mam do codziennej pielęgnacji.
Kilka sposobów na wykorzystanie nieużywanego kremu zdradzałam w tym wpisie. Patent z maską jest jednym z nich!
Peeling dłoni i stóp wykonuję podczas peelingu całego ciała. Następnie grubą warstwę tłustego kremu (na stopy zazwyczaj kładę produkt na bazie masła shea) wsmarowuję w dłonie i stopy. Najczęściej taki zabieg robię tuż przed snem. Zabezpieczam stopy bawełnianymi skarpetkami, a krem na dłoniach wchłania się w większości sam.
Dlaczego wolę tę formę maski do stóp i dłoni? Przede wszystkim nie muszę gromadzić kolejnych produktów, których używałabym rzadko. Chwalę sobie szybką, ale skuteczną pielęgnację, na którą poświęcam minimum czasu. Oprócz tego kładę taki produkt, jakiego akurat potrzebuje skóra i mam nad tym pełną kontrolę. Nic mnie nie zaskoczy.
Odżywki do paznokci
Przez większość czasu moje paznokcie u dłoni pokrywa hybryda. Rzadko kiedy stosuję odżywki, szczególnie takie, które wymagają minimum tygodniowego lub dwutygodniowego stosowania. Nawet jeśli nie mam hybrydy, maluję paznokcie zwykłym lakierem, po prostu lubię, kiedy płytka jest przykryta choćby delikatnym kolorem.
Tym chętniej korzystam z rozwiązań, które przynoszą szybkie efekty, bo nie ma co się oszukiwać, ale mówienie do mnie o hybrydzie to jak rozmowa z uzależnionym. Do dobrego przyzwyczajamy się bardzo szybko.
Poza suplementacją w komentarzach często piszę Wam o tricku, który podsunęła mi manikiurzystka. Płytkę można regenerować kapsułkami z witaminą A+E. Na noc wystarczy wycisnąć kapsułkę i wetrzeć ją w płytkę i skórki. Dłonie można dodatkowo zabezpieczyć bawełnianymi rękawiczkami.
Ja znalazłam inny sposób, równie szybki. Pomógł mi szczególnie przy regeneracji paznokci u stóp, jednak do dłoni stosuję go równie często, jednak krócej, czasami wręcz jednorazowo. To patent z masłem shea Indigo.
Wystarczy lekko zmatowić i odtłuścić płytkę, a następnie nałożyć masełko. Produkt jest miękki, dlatego łatwo go wybrać i rozprowadzić. Pod wpływem ciepłej skóry szybko się rozpuszcza. Rytuał kończy wtarcie produktu w płytkę za pomocą polerki.
Taki manicure powinno się wykonywać raz w tygodniu. Mi po zdjęciu hybrydy zależy na szybkiej regeneracji, dlatego wieczorem zdejmuję lakier, następnie wcieram masło, a dopiero na drugi lub trzeci dzień maluję paznokcie.
Masło Indigo sprawdza się też jako krem do pielęgnacji dłoni i stóp oraz skórek. Stosuję go również przy zdjęciu hybrydy. Smaruję skórki, żeby zminimalizować przesuszenia.
To masło regeneruje o wiele lepiej niż lakiery, które i tak trzeba zmyć przed kolejną aplikacją lub nałożyć kilka inwazyjnych warstw.
Uwielbiam produkty, które mogę wykorzystać na wiele sposobów. Choć kocham kosmetyki oraz sam fakt ich posiadania i przebierania w nich, cenię sobie to, że mogą być uniwersalne. Takie rozwiązanie redukuje zajmowane miejsce, a także wydawane pieniądze.
Znajdujesz inne zastosowania kosmetykom, które masz? Jakie?
Skomentuj
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Będę wdzięczna za powstrzymanie się od wulgaryzmów i złośliwości.
Proszę też nie reklamować swoich rozdań i blogów.
W wolnych chwilach odwiedzam swoich czytelników :)