recenzja
Teaology biała herbata - czy jest warty swojej ceny?
5/10/2020Sięgamy po różne produkty po to, aby czuć się piękniej, mieć zdrową i zadbaną skórę. Jednak bywa tak, że produkty są bezwzględne. Taki właśnie okazał się udoskonalający krem do twarzy i szyi Teaology biała herbata.
Krem odleżał trochę w szafce, ponieważ kończyłam swoje zapasy i mogłam go używać głównie w weekendy, kiedy siedziałam w domu i nie musiałam się malować.
Kiedy juz zaczęłam stosowanie, do napisania recenzji wciąż brakowało mi odpowiednich określeń.
Początkowo byłam tak zła na ten produkt, że miałam ochotę napisać, jaki jest beznadziejny i prawie to zrobiłam.
Następnie przyszła fala złości na samą siebie, że przecież nie mogę patrzeć tylko na siebie, a poszukać osób, którym ten efekt by odpowiadał.
Czy krem udoskonalił moją twarz?
Po otwarciu byłam nim oczarowana. Konsystencja różowego złota, miękka formuła, nieco pachnąca pudrem mineralnym. To istne złoto w musie!
Fala złości przyszła bardzo szybko, bo nie znalazłam polskiej etykiety, aby producent powiedział mi, do czego jest ten krem, tak konkretnie. Więc wysmarowałam się na noc. Początkowo byłam zachwycona, nałożyłam niewiele produktu, skóra wyglądała zdrowo. Słabe wieczorne światło dało mi taki właśnie obraz samej siebie.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy rano wstałam i zobaczyłam, że śpię na uświnionej samoopalaczem poduszce. Zaczęłam więc szukać w internecie, niestety recenzji było niewiele, więc zaczęłam szukać polskich opisów, których jeszcze wtedy było jak na lekarstwo.
Okazało się, że to krem upiększający, który opalizuje. Kiedy to do mnie dotarło, zaczęłam testować za dnia, kiedy nie potrzebowałam makijażu.
Efekt stosowania kremu upiększającego Teaology
Krem sprawdzałam na kilka sposobów. Bardzo szybko okazało się, że po chwili krem ciemnieje, czyli daje efekt poprawy kolorytu. To coś na kształt rozświetlającego kremu BB.
To dlatego przy słabym, wieczornym świetle miałam wrażenie, że moja skóra jest super rozświetlona, a defekty praktycznie niewidoczne.
Jeśli liczysz na szybką, bezproblemową aplikację, to nic z tego. Ja nakładałam go na warstwę kremu matującego z tego względu, że bez produktu bazowego, moja skóra jest nieco ściągnięta, a potem wydziela więcej sebum, opatrując warstwę ochronną.
Polecam stanąć przy dobrym świetle, bo krem upiększający Teaology lubi zabawę w berka, pozostawiając smugi. Zbiera się także przy linii włosów, tworząc pomarańczowe plamy.
Ja mam skórę mieszaną, bardzo szybko wydziela sebum i u mnie matowy efekt tafli nie utrzymuje się zbyt długo. Jednak przy cerze normalnej może się okazać, że to bardzo fajny zamiennik BB.
Prawdę mówiąc mój początkowy zachwyt marką osłabł podczas kontaktu z kremem udoskonalającym. Najbardziej zniechęciło mnie to, że nie wiedziałam, jak poprawnie używać kremu i musiałam się trochę nastarać, aby te informacje zdobyć. Krem za ponad 100zł okazał się dla mnie niewypałem, niestety leży w szafce.
Polecam osobom, które mają cerę normalną, a zależy im na ładnym efekcie zdrowej skóry, bez konieczności nakładania makijażu.
Skomentuj
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Będę wdzięczna za powstrzymanie się od wulgaryzmów i złośliwości.
Proszę też nie reklamować swoich rozdań i blogów.
W wolnych chwilach odwiedzam swoich czytelników :)