Od lat mam swój ulubiony podkład, jednak cały czas testuję nowe w nadziei, że któryś z nich okaże się godnym zamiennikiem. Tym razem przetestowałam Power Stay od Avon. Jak się sprawdził?
Moja kolekcja nie zawiera zbyt wielu podkładów. To dlatego, że mało który faktycznie się sprawdza. Niestety, czasami mam wrażenie, że znalezienie dobrego, trwałego podkładu do skóry mieszanej graniczy z cudem. Kiedy trafiłam na jeden, trzymam się go, dlatego od dawna jedynym podkładem, którego używam na stałe jest Revlon.
Jednak od pewnego czasu mam w swoich zbiorach również podkład Avon Power Stay. Nie wiedziałam do końca, czego mam się spodziewać, jednak moje oczekiwania krążyły wokół trwałości i matu. Tak, od każdego podkładu oferującego wielogodzinne utrzymanie się na skórze oczekuję tego, że nie będzie powodował błyszczenia.
Niestety, okazało się, że Power Stay jest bardzo ciemny. Dlatego też jedynie raz zaaplikowałam go solo, aby zdać Wam relację na temat tego, jak podkład Avon utrzymuje się na mieszanej skórze. Teraz mieszam go z Revlonem i o dziwo tworzą zgrany duet. Mimo to byłam ciekawa, jak sprawdzi się w pojedynkę, dlatego kiedy wiedziałam, że nie będę wychodzić z domu, zaaplikowałam Power Stay.
Trwałość podkładu Avon Power Stay
Ten jeden raz, kiedy siedziałam w domu w za ciemnym podkładzie, modląc się, aby nikt nie zapukał i nie zobaczył mnie w imitacji samoopalacza, mogłam przekonać się o solowych właściwościach podkładu Power Stay.
Było gorąco, nałożyłam podkład bez żadnej bazy, a całość wykończyłam matowym pudrem, którego zawsze używam.
Podkład nałożyłam gąbką, jest prosty w aplikacji, nie pozostawia również smug. Nieco ciemnieje na twarzy. Może gdybym wróciła z zagranicznych wakacji, cera byłaby opalona na tyle, że mogłabym używać Avon Power Stay samodzielnie.
Trwałość podkładu jest naprawdę godna napisania o nim kilku zdań. Moja skóra bardzo szybko się błyszczy w strefie T, jednak podkład Power Stay sprawił, że skóra wyglądała estetycznie przez cały dzień. Nie eksponował porów, nie rolował się i nie wycierał.
Konsystencja jest taka, jak Revlonu. Nie zastyga zaraz po nałożeniu, więc nie powoduje smug i łatwo się go rozprowadza.
Solo czy po zmieszaniu
Po wielu latach używania Revlonu zauważyłam, że ten podkład nie miesza się idealnie z każdym innym. Bardzo często taki duet próbuje zwiać ze skóry.
Jednak w tym przypadku jest zupełnie inaczej. Pasują do siebie tak rewelacyjnie, że każdego dnia czuję się jak twórca nowego podkładu.
Używam jasnego odcienia Revlonu, a Avonem reguluję kolor. Taki mix sprawia, że mogę używać go cały rok.
Sądziłam, że ten test skończy się fiaskiem, ale pierwsze próby okazały się strzałem w dziesiątkę. Podkład utrzymywał się cały dzień, redukując błyszczenie strefy T. Na policzkach makijaż wygląda bardzo dobrze aż to późnych godzin wieczornych.
Strefa T wymaga w ciągu dnia jedynie odbicia nadmiaru sebum bibułką.
Oczywiście to też kwestia dobranego pudru, jednak podobnie jak podkładu, od lat używam tego samego, więc nie ma tu mowy o przypadku. Ten podkład jest po prostu dobry!
Posiadasz swój ulubiony podkład? Często sięgasz po nowe podkłady?
Skomentuj
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Będę wdzięczna za powstrzymanie się od wulgaryzmów i złośliwości.
Proszę też nie reklamować swoich rozdań i blogów.
W wolnych chwilach odwiedzam swoich czytelników :)