pielęgnacja ciała
pielęgnacja stóp
recenzja
Kobiece męki, czyli ostatni dzwonek dla pięknych stóp
4/22/2016
Ile kobieta jest w stanie znieść, aby w efekcie wyglądać i czuć się pięknie? Ja wytrzymałam trzy tygodnie z najbrzydszymi stopami świata, żeby dziś prezentować je z dumą. Tak, zdecydowałam się na skarpetki złuszczające Silcatil.
Ponieważ sezon na "im mniej, tym lepiej" zbliża się wielkimi krokami, postanowiłam się do niego przygotować. Reszta ciała jeszcze się nie wybudziła z zimowego snu, więc zaczęłam od samego dołu, czyli stóp.
Jak wiadomo, za chwilę wpadniemy w okres balerinek, sandałków i fikuśnie powycinanych szpilek. Lepiej, aby pięty, bo o nie głównie mi chodziło, były zbliżone do obowiązujących norm. W tym celu udałam się do apteki, aby nabyć narzędzie tortur w postaci skarpetek złuszczających. Pełna niepokoju, ale też ciekawa efektów w najbliższej przyszłości, wróciłam do domu i postanowiłam tego samego wieczoru założyć skarpetki.
Ostatni dzwonek - co warto wiedzieć?
Jestem już po około trzytygodniowej kuracji. Wykorzystałam ostatni dzwonek do tego typu zabiegów. Przyznam, że idealnie obliczyłam dzień, w którym powinnam rozpocząć złuszczanie. Dlaczego?
Wszystko, co przeczytacie o złuszczaniu skóry stóp jest prawdą. Mówię tu o leżącej w obrębie całego mieszkania skórze, obrzydliwym wyglądzie stóp, czy chęci skubania odchodzących z nich płatów. Właśnie z tego względu kurację najlepiej zacząć przed sezonem letnim i na około miesiąc przed zaplanowanym urlopem. W przeciwnym wypadku, chodząc po urokliwych miejscach i luksusowych hotelach, narazicie turystów na stres związany z chowaniem się węży, które właśnie zrzucają skórę. A to przecież tylko wy!
Warto też pomyśleć, czy przez najbliższe trzy tygodnie nie musicie kupić wiosennych/letnich butów, iść do kosmetyczki czy ważną imprezę. To dla Waszego komfortu psychicznego. Mnie w krytycznym momencie złuszczania wypadła domówka, podczas której męczyłam się w grubych, zimowych rajstopach. Cieszyłam się, że po sezonie zostały mi jeszcze jakieś, bo inaczej raczyłabym zebranych niezbyt ciekawym widokiem.
Jeśli mieszkacie z partnerem, możecie namówić go na wspólną kurację. Dzięki temu on również będzie czuł zażenowanie podczas igraszek, a Wy nigdy się nie dowiecie, czy plątająca się po domu skóra jest Wasza czy jego.
To główne minusy trzytygodniowej kuracji. Ale jak wygląda sam proces złuszczania?
Etapy działania skarpetek złuszczających
Delikatna nazwa nie ma nic wspólnego z ich rzeczywistym wyglądem czy działaniem. W szczelnie zamkniętej torebce znajdujemy dwa napełnione płynem plastikowe worki, które mają być skarpetkami oraz dwie niewielkie tasiemki.
Przed zabiegiem należy umyć stopy, dokładnie je osuszyć, a następnie nałożyć skarpetki na dwie godziny. W przypadku skarpetek Silcatil w grę wchodzi jedynie siedzenie, więc w tym czasie można zrobić na przykład manicure hybrydowy, pograć w grę czy poczytać blogi, ponieważ w pozycji leżącej wylewa się z nich płyn.
Workowate skarpetki ściskamy i uszczelniamy tasiemką. Dodatkowo można założyć bawełniane skarpetki, które przytrzymają nieszczególnie wygodne obuwie przez najbliższe dwie godziny. Warto zaznaczyć, że skarpetki są jednorazowe, a spanie w nich nie wzmocni efektu.
Po dwóch godzinach zdejmujemy skarpetki, myjemy stopy i idziemy spać.
Pierwsze efekty mogą być widoczne po 5-10 dniach, więc nie załamujcie się, kiedy po przebudzeniu nie zauważycie popękanej skóry.
Tydzień pierwszy
Dopiero po założeniu skarpetek zaczęłam czytać opinie na temat produktu. Wiele dziewczyn nie przeżyło efektu "wow", nie doznały porządnego złuszczania. Pomyślałam, że moje stopy potrzebują naprawdę silnego środka, nie nastawiałam się więc na wyraźną poprawę ich wyglądu.
Po ponad pięciu dniach skóra zaczęła się łuszczyć na wierzchniej stronie stopy. Było to bardzo delikatne, wyglądało jak po przesuszeniu. Dodatkowo zauważyłam, że moje stopy bardzo się wysuszyły i ściągnęły. Miałam nadzieję, że coś się ruszy.
Tydzień drugi
Wyczekiwałam dnia, w którym skóra zacznie schodzić płatami. Byłam bardzo ciekawa, stąd moja niecierpliwość. Dopiero po 10 dniach wysuszona na wiór skóra zaczęła delikatnie odpadać. Nie było to jednak nic szalonego. Po prostu skorupka pękła i delikatnie oddzielała się od "nowej" skóry. W tym samym czasie na palcach, delikatna skóra zaczęła schodzić tak, jak tego oczekiwałam. Zastanawiałam się, czy tak też będzie z resztą stopy.
Tydzień trzeci
Już z górki! Skorupka na piętach mocniej odpadała, a na śródstopiu skóra schodziła prawdziwymi płatami. Widziałam, jak cieniutkie warstwy skóry schodzą z kolejnych partii stopy. To był najgorszy psychicznie moment. Stopy wyglądały okropnie. Byłam już zmęczona spaniem w skarpetkach, bałaganem w domu i okropnym widokiem. A to przecież moje stopy, nie pójdę bez nich!
Tydzień czwarty
Wszystko wróciło do normy. Złuszczały się jeszcze niewielkie kawałeczki skóry na bokach i między palcami. Na śródstopiu i pięcie widzę już delikatną, miękką skórę, którą do tej pory przykrywała stara i zniszczona. Stopy nadają się już do pokazania i dumnego zadzierania wyżej niż nos!
Jestem bardzo zadowolona z efektu, jaki dały skarpetki złuszczające. Nie miałam żadnych podrażnień czy alergii. To całkowicie bezbolesny zabieg. Jednak może zmęczyć psychicznie, ponieważ to dobre trzy tygodnie fatalnego stanu wizualnego stóp. Zabieg wykonany przed sezonem zapewni komfort i swobodę noszenia odkrytych butów wiosną i latem. Aby podtrzymać ten efekt, warto pamiętać o regularnym dbaniu o skórę stóp, szczególnie jej nawilżaniu i zmiękczaniu.
Skarpetki zdecydowanie poprawiły wygląd i kondycję moich stóp. Dzięki silnemu złuszczaniu stopy, chciałoby się powiedzieć, wyglądają jak nowe. Preparat zmiękczył odgniotki, które łatwiej było usunąć, jednak nie odpadły bez ingerencji. Same skarpetki nie wpłynęły na zmiękczenie skóry, ale stało się to dzięki usunięciu starego naskórka.
Kolejną skarpetkową kurację można wykonać nie wcześniej niż dwa tygodnie po odbyciu poprzedniej.
Jak wiadomo, za chwilę wpadniemy w okres balerinek, sandałków i fikuśnie powycinanych szpilek. Lepiej, aby pięty, bo o nie głównie mi chodziło, były zbliżone do obowiązujących norm. W tym celu udałam się do apteki, aby nabyć narzędzie tortur w postaci skarpetek złuszczających. Pełna niepokoju, ale też ciekawa efektów w najbliższej przyszłości, wróciłam do domu i postanowiłam tego samego wieczoru założyć skarpetki.
Ostatni dzwonek - co warto wiedzieć?
Jestem już po około trzytygodniowej kuracji. Wykorzystałam ostatni dzwonek do tego typu zabiegów. Przyznam, że idealnie obliczyłam dzień, w którym powinnam rozpocząć złuszczanie. Dlaczego?
Wszystko, co przeczytacie o złuszczaniu skóry stóp jest prawdą. Mówię tu o leżącej w obrębie całego mieszkania skórze, obrzydliwym wyglądzie stóp, czy chęci skubania odchodzących z nich płatów. Właśnie z tego względu kurację najlepiej zacząć przed sezonem letnim i na około miesiąc przed zaplanowanym urlopem. W przeciwnym wypadku, chodząc po urokliwych miejscach i luksusowych hotelach, narazicie turystów na stres związany z chowaniem się węży, które właśnie zrzucają skórę. A to przecież tylko wy!
Warto też pomyśleć, czy przez najbliższe trzy tygodnie nie musicie kupić wiosennych/letnich butów, iść do kosmetyczki czy ważną imprezę. To dla Waszego komfortu psychicznego. Mnie w krytycznym momencie złuszczania wypadła domówka, podczas której męczyłam się w grubych, zimowych rajstopach. Cieszyłam się, że po sezonie zostały mi jeszcze jakieś, bo inaczej raczyłabym zebranych niezbyt ciekawym widokiem.
Jeśli mieszkacie z partnerem, możecie namówić go na wspólną kurację. Dzięki temu on również będzie czuł zażenowanie podczas igraszek, a Wy nigdy się nie dowiecie, czy plątająca się po domu skóra jest Wasza czy jego.
To główne minusy trzytygodniowej kuracji. Ale jak wygląda sam proces złuszczania?
Etapy działania skarpetek złuszczających
Delikatna nazwa nie ma nic wspólnego z ich rzeczywistym wyglądem czy działaniem. W szczelnie zamkniętej torebce znajdujemy dwa napełnione płynem plastikowe worki, które mają być skarpetkami oraz dwie niewielkie tasiemki.
Przed zabiegiem należy umyć stopy, dokładnie je osuszyć, a następnie nałożyć skarpetki na dwie godziny. W przypadku skarpetek Silcatil w grę wchodzi jedynie siedzenie, więc w tym czasie można zrobić na przykład manicure hybrydowy, pograć w grę czy poczytać blogi, ponieważ w pozycji leżącej wylewa się z nich płyn.
Workowate skarpetki ściskamy i uszczelniamy tasiemką. Dodatkowo można założyć bawełniane skarpetki, które przytrzymają nieszczególnie wygodne obuwie przez najbliższe dwie godziny. Warto zaznaczyć, że skarpetki są jednorazowe, a spanie w nich nie wzmocni efektu.
Po dwóch godzinach zdejmujemy skarpetki, myjemy stopy i idziemy spać.
Pierwsze efekty mogą być widoczne po 5-10 dniach, więc nie załamujcie się, kiedy po przebudzeniu nie zauważycie popękanej skóry.
Tydzień pierwszy
Dopiero po założeniu skarpetek zaczęłam czytać opinie na temat produktu. Wiele dziewczyn nie przeżyło efektu "wow", nie doznały porządnego złuszczania. Pomyślałam, że moje stopy potrzebują naprawdę silnego środka, nie nastawiałam się więc na wyraźną poprawę ich wyglądu.
Po ponad pięciu dniach skóra zaczęła się łuszczyć na wierzchniej stronie stopy. Było to bardzo delikatne, wyglądało jak po przesuszeniu. Dodatkowo zauważyłam, że moje stopy bardzo się wysuszyły i ściągnęły. Miałam nadzieję, że coś się ruszy.
Tydzień drugi
Wyczekiwałam dnia, w którym skóra zacznie schodzić płatami. Byłam bardzo ciekawa, stąd moja niecierpliwość. Dopiero po 10 dniach wysuszona na wiór skóra zaczęła delikatnie odpadać. Nie było to jednak nic szalonego. Po prostu skorupka pękła i delikatnie oddzielała się od "nowej" skóry. W tym samym czasie na palcach, delikatna skóra zaczęła schodzić tak, jak tego oczekiwałam. Zastanawiałam się, czy tak też będzie z resztą stopy.
Tydzień trzeci
Już z górki! Skorupka na piętach mocniej odpadała, a na śródstopiu skóra schodziła prawdziwymi płatami. Widziałam, jak cieniutkie warstwy skóry schodzą z kolejnych partii stopy. To był najgorszy psychicznie moment. Stopy wyglądały okropnie. Byłam już zmęczona spaniem w skarpetkach, bałaganem w domu i okropnym widokiem. A to przecież moje stopy, nie pójdę bez nich!
Tydzień czwarty
Wszystko wróciło do normy. Złuszczały się jeszcze niewielkie kawałeczki skóry na bokach i między palcami. Na śródstopiu i pięcie widzę już delikatną, miękką skórę, którą do tej pory przykrywała stara i zniszczona. Stopy nadają się już do pokazania i dumnego zadzierania wyżej niż nos!
Jestem bardzo zadowolona z efektu, jaki dały skarpetki złuszczające. Nie miałam żadnych podrażnień czy alergii. To całkowicie bezbolesny zabieg. Jednak może zmęczyć psychicznie, ponieważ to dobre trzy tygodnie fatalnego stanu wizualnego stóp. Zabieg wykonany przed sezonem zapewni komfort i swobodę noszenia odkrytych butów wiosną i latem. Aby podtrzymać ten efekt, warto pamiętać o regularnym dbaniu o skórę stóp, szczególnie jej nawilżaniu i zmiękczaniu.
Skarpetki zdecydowanie poprawiły wygląd i kondycję moich stóp. Dzięki silnemu złuszczaniu stopy, chciałoby się powiedzieć, wyglądają jak nowe. Preparat zmiękczył odgniotki, które łatwiej było usunąć, jednak nie odpadły bez ingerencji. Same skarpetki nie wpłynęły na zmiękczenie skóry, ale stało się to dzięki usunięciu starego naskórka.
Kolejną skarpetkową kurację można wykonać nie wcześniej niż dwa tygodnie po odbyciu poprzedniej.
Skomentuj
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Będę wdzięczna za powstrzymanie się od wulgaryzmów i złośliwości.
Proszę też nie reklamować swoich rozdań i blogów.
W wolnych chwilach odwiedzam swoich czytelników :)