dlaczego kobiety malują paznokcie
lifestyle
paznokcie
zdobienie paznokci
Dlaczego kobiety malują paznokcie?
8/05/2015
Historia lakieru do paznokci i sztuki ich malowania sięga tysięcy lat przed naszą erą. Prawdopodobnie pierwszym krajem, który spopularyzował ten rytuał były Chiny. Dlaczego do dziś kobiety malują paznokcie? Zapytałam u źródła.
Chińczycy twierdzą, że wynaleźli lakier do paznokci 3000 lat p.n.e. w czasach panowania dynastii Ming. Malowanie paznokci było wówczas dowodem bogactwa i przywilejów. W ten sposób dawano do zrozumienia, że osoby te nie muszą pracować fizycznie. Lakierem do paznokci nazywano mieszankę wosku pszczelego, piany z białek, żelatyny, gumy arabskiej i barwników roślinnych.
A co obecnie skłania kobiety do tego, by pokrywać paznokcie lakierem? Zapytałam o to sześć kobiet. Zobacz, dlaczego zdobią paznokcie, jak to robią i na co zwracają szczególną uwagę. Kolejność wypowiedzi przypadkowa.
Alicja, babawdomu.blogspot.com
Zdecydowanie
wolę mieć paznokcie pomalowane niż nie, chociaż jeśli chodzi o częstotliwość,
bywa z tym bardzo różnie. Mam okresy, w których maluję paznokcie regularnie
(zawsze samodzielnie), ale są też i takie dni kiedy malowanie odpuszczam sobie
całkowicie.
Z
pomalowanymi paznokciami jest trochę jak z dodatkami. Zawsze gdy mam na nich
lakier czuję, że mój wygląd jest bardziej kompletny. I ze względu na to, że nie
czułabym się dobrze chodząc cały czas w tych samych kolczykach bez możliwości
dopasowania ich do tego co mam na sobie, stawiam na lakiery tradycyjne, które
dają możliwość szybkiej zmiany.
Kolory
w mojej kolekcji to zdecydowanie klasyka, różne odcienie czerwieni, brązy,
beże. Lubię również kolory bardzo ciemne, ale nie czarny, zdecydowanie
coś bardziej nieoczywistego (np. Pat on the black, Sally Hansen). Co jakiś czas
kupuję aktualnie modne kolory, które najczęściej nijak mają się do moich preferencji
i zazwyczaj po jednym, góra dwóch użyciach oddaję je w lepsze, bo takie które
będą ich używać, ręce. Przykładowo niedawno pozbyłam się około 20 lakierów w
letnich, pastelowych kolorach. I to nie jest tak, że one absolutnie mi się nie
podobają, bo gdyby tak było przecież bym ich nie kupiła. Ale zdecydowanie wolę
je u kogoś innego niż na swoich dłoniach.
To,
co mnie wyjątkowo drażni i czego nie jestem w stanie pojąć, to nakładanie nowej
warstwy (najlepiej perłowego, jak szaleć to szaleć!) lakieru bez pozbycia się
wcześniejszej.
Joanna, bogielczyk.com
Paznokcie maluję co 2-3 tygodnie lakierem
hybrydowym. Robi mi to kosmetyczka i jest to dla mnie
bardzo przyjemny rytuał. W towarzystwie kawy i czekoladki mam godzinę czasu dla
siebie. Lubię ten czas, bo mogę odpocząć od szybkiego tempa mojego codziennego
życia. (Mam firmę szkoleniową, dwójkę dzieci i zarządzam gabinetem
stomatologicznym).
Dlaczego lubię malować paznokcie i po co
to robię? Powodów jest kilka. Po pierwsze czuję się wtedy bardziej elegancka,
bardziej pewna siebie. Po drugie moje pomalowane paznokcie sączęścią mojego
wizerunku. Pewnego rodzaju wizytówką. Gwarancją, że ludzie decydujący się ze
mną na współpracę, mogą liczyć na wysoką jakość usług. Wierzę w słowa „jak Cię
widzą, tak Cię piszą”. Zwłaszcza w biznesie mają one mocne przełożenie. To
jakie wrażenie zrobię na klientach, decyduje o tym, jak będą postrzegać moją
firmę.
Z tego powodu, że paznokcie są elementem
mojego wizerunku biznesowego wybieram odcienie czerwieni, sporadycznie bordo.
Te kolory do mnie przemawiają. Zawsze na wszystkich paznokciach mam jeden kolor
lakieru, nie lubię ozdób. Moim wizerunkowym ideałem jest Coco Channel. I tak
jak Ona kocham umiar, elegancję, prostotę i minimalizm w dodatkach.
Łapię się na tym, że
zwracam uwagę na paznokcie ludzi, z którymi się spotykam. Patrzę i na damskie,
i na męskie dłonie. Moim zdaniem to dużo mówi o człowieku, np. o jego schludności,
przywiązywaniu wagi do szczegółów. Lubię popatrzeć na różne kolory, ozdóbki u
innych kobiec. Za każdym radem utwierdzam się wtedy w przekonaniu, że ja z
takimi nie czułabym się dobrze. Mam swój kodeks wizerunkowy, który mi bardzo
służy i którego nie chcę zmieniać :).
Dorota, blog.greatdee.pl
Z moimi paznokciami łączy mnie prawdziwa
relacja love&hate... Od najmłodszych lat żyłam w przekonaniu, że mam
“brzydkie męskie łopaty” – to oczywiście słowa zasłyszane od kogoś, gratulacje
dla tej osoby. Ale nie o tym miałam pisać Z biegiem lat nauczyłam się jako
tako nadawać im kształt i całkiem te moje łopatki polubiłam. Los na szczęście
uchował mnie przed wycinaniem skórek, nigdy tego nie robiłam i wręcz na
wycinanie ich jestem uczulona, wrrrr... Moje paznokcie, tak jak i włosy, rosną
w szalonym wręcz tempie! Dlatego po bardzo krótkiej przygodzie z paznokciami
akrylowymi i potem żelowymi wróciłam do zwykłego malowania. Dlatego też nie
skusiłam się póki co na hybrydy, never say never, wiem wiem. Ale wizja 2-3mm
odrostu po tygodniu skutecznie mnie zniechęca.
Czy nie wyobrażam sobie nie pomalować
paznokci? Wyobrażam. Czasem takie właśnie golasy noszę Ale lubię je
malować, relaksuje mnie to tak samo jak robienie makijażu czy malowanie
obrazów. Robię to średnio raz w tygodniu razem z całą pielęgnacyjną oprawą.
Zdobienia lubię, ale nie mam do nich cierpliwości dlatego najczęściej stawiam
na jakiś brokatowy akcent lub kolorystyczne wariacje, ale czasem skuszę się na
gradient lub jakieś kropki.
Daleka jestem od ortodoksji w sprawach paznokci
i nie uważam, że każdy powinien je malować. Rażą mnie tylko 2 rzeczy:
1. niechlujne, zapuszczone i nie daj borze
szumiący brudne paznokcie
2. zalane lakierem skórki – wręcz tego
nienawidzę :/
Wracając do moich pazurków - raczej jestem
odporna na paznokciowe trend. Jestem wierna lakierom o kremowym wykończeniu,
czasem spróbuję jakiegoś matu, a perły nie toleruję. Polubiłam się z
brokatami Jeśli chodzi o kształt to błąkam się pomiędzy
zaokrąglonymi kwadratami a owalem, szczerze nie znoszę “migdałków”, wyglądają
wg mnie obrzydliwie
Lubię, kiedy moje paznokcie są pomalowane i
zadbane, ale... mój świat się wokół tego nie kręci, i nawet jeśli przez tydzień
nie mam czasu zmyć starego odpryśniętego do polowy lakieru mój świat się nie
wali. Chciałabym mieć tylko takie zmartwienia! Dla mnie to miły dodatek do
życia, tak jak makijaż – a nie żaden obowiązek.
Kasia, glowlifestyle.pl
Uwielbiam mieć pięknie
pomalowane paznokcie, od razu wtedy czuję się ładniejsza i bardziej pewna
siebie. Jednak muszę się przyznać, że nie lubię tego robić sama, nigdy nie wychodzi
mi tak perfekcyjnie jakbym chciała. Inna sprawa, że zwykłe lakiery trzymają się
u mnie króciutko, czasem dzień, a innym razem dwa góra trzy dni. Bywają,
więc nawet tygodnie kiedy moje paznokcie nie widzą lakieru, jednak kiedy wpadnę
w szał malowania przez kolejne tygodnie nie zobaczycie mnie w nieumalowanych
paznokciach. Wiem, że są osoby które wszystko przy paznokciach potrafią
zrobić same, łącznie z hybrydą. Ja natomiast w tym względzie oddaję się w ręce
specjalistki, bo dla mnie taki manicure to chwila relaksu. Przez tę godzinę
mogę wypić kawę, wypytać o różne nowinki oraz dowiedzieć się jakie kolory są
aktualnie na topie. Taki manicure to też dla mnie pewność, że moje paznokcie
będą miały odpowiedni kształt (sama mam z tym problem, zawsze spiłuję coś za
bardzo lub za mało :)), że skórki będą wyglądały tak jak trzeba. Ostatnio
zakochałam się w hybrydach, które o dziwo u mnie trzymają się świetnie i gdyby
nie odrost to pewnie mogłabym je nosić nawet i cztery tygodnie. To niesamowicie
miła odmiana po lakierach, które potrafią schodzić już na drugi dzień. Jeśli
chodzi o kolory to zwykle wybieram mocne i zdecydowane, czerwienie, czernie,
fuksje, wyglądają one świetnie nawet na niezbyt długich paznokciach. Natomiast
odkąd skusiłam się wiosną na rozbielony fiolet połączony właśnie z bielą i
delikatnymi kwiatuszkami pokochałam też pastele. Okazało się, że taki kolor
bardzo mi pasuje, a samo zdobienie choć delikatne niesamowicie zwracało uwagę i
dostałam mnóstwo komplementów z nim związanych. Automatycznie stało się, więc
moim ulubionym. Sama także zwracam
uwagę na paznokcie innych, szczególnie jeśli są długie, zadbane i mają ciekawe
zdobienia. Natomiast strasznie mnie rażą niechlujnie pomalowane paznokcie,
zapaćkane skórki, niedociągnięcia, o odpryśniętym lakierze nie będę nawet
wspominać. Rozumiem jednak, że nie wszyscy lubią, mają cierpliwość, a
nawet niektórzy nie mogą nosić lakieru na paznokciach i tym wszystkim osobom
chciałbym polecić japoński manicure. To także moje ostatnie odkrycie. Świetnie
zregenerował mi paznokcie osłabione hybrydami i doskonale nada się dla
wszystkich, którzy nie lubią szaleć z kolorami. Dzięki niemu paznokcie
wyglądają naturalnie, ale są zadbane i pięknie błyszczą.
Malowanie paznokci to coś, co podróżniczki
lubią najbardziej ☺ Oczywiście to stwierdzenie to bzdura; podejrzewam, że
ostatnim, o czym przed daleką podróżą myśli Martyna Wojciechowska czy Beata
Pawlikowska to kolor, na jaki pomalować paznokcie. A i ze mnie nie takiej skali
podróżniczka, co wyżej wymienione panie. Ale uwielbiam wyjeżdżać i poznawać
świat jak najczęściej się da.
Niestety należę do tej grupy kobiet, która
nie ma zbyt mocnych paznokci i sama nie bardzo sobie z nimi radzę. Dlatego
manicure hybrydowy, obok podróży i kotów, jest moim uzależnieniem. Doceniam
jego wygodę szczególnie gdy wyjeżdżam. Właściwie przez całą podróż nie musze
się martwić o połamane i zaniedbane paznokcie.
Mam swoją kosmetyczkę Renatkę, właściwie
to już dobra znajoma, która lubi wymyślać przeróżne wzory i jest otwarta na
nowości. Lubię żywe kolory, nie boję się ostrych czerwieni, pomarańczy czy różu.
Niebieski, fiolet i zieleń też można zobaczyć na moich paznokciach. Nie
przepadam za poważnymi brązami i tzw. kolorami naturalnymi.
Bardzo często jeden paznokieć Renata
przyozdabia jakimś wzorkiem. Były już gałązki, kwiaty, ostatnio serduszka.
Zrobienie hybrydy trochę trwa, ale traktuję to jak kawę z przyjaciółką. Zawsze
mamy tematy do rozmowy o wszystkim.
Paznokcie maluje mniej więcej co dwa –
trzy tygodnie. Wiem, że dla niektórych to wada hybrydy, bo lubią często
zmieniać kolory, ale dla mnie ta metoda jest strzałem w dziesiątkę.
Lubię mieć zadbane paznokcie i zawsze miło
jest popatrzeć na zadbane ręce u innych. Natomiast podczas podróży w ogóle nie
zwracam na to uwagi u spotkanych ludzi. To inna sfera poznawcza i co innego się
dla mnie wtedy liczy.
No cóż, jutro kolejny wyjazd. Tym razem Słowenia. To
ja lecę do kosmetyczki. Hm... Ciekawe na jaki kolor tym razem się zdecydujemy ☺.
Paula, teoriakobiety.pl
Kiedyś malowałam
paznokcie 2-3 razy w tygodniu, zazwyczaj na czerwono, ponieważ dodawało mi to
pewności siebie. Niestety, takie rozwiązanie było bardzo niewygodne, ponieważ
musiałam poświęcić moim paznokciom kilka godzin tygodniowo i bardzo uważać,
żeby się nie połamały, kiedy były trochę dłuższe.
Od ponad roku robię
żele u znajomej i jestem mega zadowolona! Kilka dni temu, pierwszy raz w ciągu
tego czasu, złamałam paznokieć, ponieważ był bardzo długi, a ja mocno nim
uderzyłam myjąc auto. Do tej pory nic podobnego się nie zdarzyło, z czego
bardzo się cieszę.
Chodzę na paznokcie
mniej więcej raz w miesiącu i zawsze wybieram kolory i ozdoby, na które akurat
mam ochotę. Często stawiam na beż i diamenciki, albo pomarańcze i turkusy.
Jedynym minusem są odrosty, jednak i to można obejść, wybierając żel w kolorze
zbliżonym do płytki paznokcia (beż, jasny róż), lub robiąc frencz.
U innych osób lubię
ładne, zadbane paznokcie, jednak nie podobają mi się mocno zdobione szpony w
oczojebnych kolorach. Idąc do sklepu lub rozmawiając z nowo poznaną znajomą,
zawsze zwracam uwagę na jej paznokcie — ładny lakier czy ciekawe zdobienie jest
świetnym tematem do rozmowy :).
A dlaczego wy malujecie paznokcie?
Skomentuj
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Będę wdzięczna za powstrzymanie się od wulgaryzmów i złośliwości.
Proszę też nie reklamować swoich rozdań i blogów.
W wolnych chwilach odwiedzam swoich czytelników :)